Pangea
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Svalbard

Go down 
AutorWiadomość
Svalbard

Svalbard


Stan cywilny : Zaręczony
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/06/2015

Svalbard Empty
PisanieTemat: Svalbard   Svalbard I_icon_minitime1/8/2015, 13:09

Svalbard KvFgYUj
NAZWA PAŃSTWA
Często prob­lem nie is­tnieje, dopóki nie na­da się mu nazwy.
Svalbard O3Zoizd

Svalbard


Svalbard KvFgYUj
IMIĘ I NAZWISKO
Kim ostatecznie jestem? Dzieckiem tylko, które lubi dźwięk swego imienia i powtarza je ciągle.
Svalbard O3Zoizd

Einar Kristiansen


Svalbard KvFgYUj
WYGLĄD
Nie sądź wedle pozorów (...). Jest jak skórzany pasek: niby cienki, a w rękach nie rozerwiesz. A jakbyś się na nim powiesił, to też wytrzyma.
Svalbard O3Zoizd

Niektórym ludziom nie jest dane nabrać mięśni i wyglądać zdrowo. Są wiecznie chudzi i zabiedzeni, ich skóra niezdolna do opalenia, a twarz styrana. Przypominają psy, którymi nikt nie potrafi się należycie zająć. Zdziczałe i agresywne biegają po zaułkach i ciemnych ulicach, polując na wszystko, co tylko zmieści się w ich szczękach.

Einar z wyglądu przypomina właśnie takiego kundla. Jest wysoki, acz chudy. Na jego ciele odbiły się trudny i znoje wojny. Prawie zawsze świecił kośćmi, ale po całym przewrocie był niemalże anorektykiem. Słaby, powolny, lecz posiadający wciąż wytworzone przez lata odruchy i nawyki, pomagające przetrwać w trudnych warunkach. Postanowił pracować nad sobą, uparł się nie przejmować brakiem siły i chwycił za oręż, kiedy tylko był zdolny trafić w przeciwnika. Walczył czynnie z potworami, ćwiczył i starał się nie zapominać o posiłkach, co mu się do tej pory zdarzało. Odzyskał nieco kilogramów, jednak – co najważniejsze – jego ciało powróciło do dawnej sprawności. Stało się gibkie i zwinne, zdolne do szybkich ataków oraz sprawnych uników. Jest nadal szczupły, ale to nie powinno zmylić. Wypracowane i nawykłe do wysiłku mięśnie stały się twarde, ścięgna mocne, a żyły znaczą ścieżki pod bladą skórą. Tym jeszcze bledszą, im częściej porzuca dzień i Słońce na rzecz ciemności i przyjemnego chłodu. Zupełnie, jakby znowu panowała noc polarna, a wieczny mrok odebrał jego skórze wszelki kolor. Nie zdołał jednak okraść z barwy włosów Einara. Jasne, rude kłaki tworzą  niewielkie falki i subtelne loki. Są dość niesforne, jak właściciel odporne na wszelką sugestię i argumenty w rodzaju szczotki. Resztki posłuszeństwa okazują tuż po myciu, gdy dadzą się rozczesać. Bez tego wilgotne skręciłyby się w ciasne sprężynki. A poza tym – żyją własnym życiem, latając dookoła twarzy właściciela. Przed wojną, kilka razy, nudziło mu się na tyle, że je farbował, jednak zawsze wracał do swojego naturalnego koloru. Trzeba przyznać, że na swój sposób go lubi.

Niestety, jakkolwiek jemu podoba się czupryna w ciepłych kolorach, tak niewiele osób lubi patrzeć na twarz Einara. Rude włosy, to i rude brwi oraz rzęsy, jasne, niemalże niknące na jego twarzy. Policzki oraz nos mężczyzny pozbawione są piegów, tworzą mleczne tło, na którym oczy stwarzają iluzję bycia dodanymi niedbale, na siłę, doklejonymi gdzieś na szybko w procesie tworzenia. Bo wypada, bo tak trzeba. A ich barwa wcale nie pomaga zaaklimatyzować się na twarzy, na której się znalazły. Bursztynowe, lekko wpadające w pomarańcz, czasem z przebłyskami czerwieni lub złota. Tak niepodobne do skandynawskiego typu urody, a jednak niesamowicie lepiej przystosowane do jasnego słońca północy niż wyblakły błękit aryjczyków. Są jednak zawsze podkrążone. Einar już przed wojną miał problemy ze snem. Teraz to się  wolno uspokaja, acz wyraźne cienie chyba na stałe zagościły w jego kanonie urody. Niezależnie od tego, ile by spał – chociaż nie lubi leżeć w łóżku za długo, sen ma niesamowicie lekki – ciemne podkówki i tak będą.

Jakkolwiek oczy można by uznać za całkiem ładne, z jego nosem już tak dobrze nie jest. Był łamany tak często, wykrzywiany i miażdżony, że przestał się prawidłowo zrastać. Noszone od jakiegoś czasu okulary nieco zakrywają sińce jak i garb, jednak nie zmienia to faktu, że on tam jest. Chyba nawet jeszcze zwiększył się od oprawek, systematycznie naciskających na kość. Ale ciężko rzecz. Raczej Einar nie dokumentuje na zdjęciach stopnia wykrzywienia się swojego nosa. To jeden z jego najmniejszych problemów. Zwłaszcza, że wystarczy poprosić  w odpowiedni sposób, aby ktoś przemodelował mu kichawę wyważonym, celnym ciosem. O ile, oczywiście, napastnik nie ma oporów przed biciem okularników. Einar nie ma najlepszego wzroku, trzeba to przyznać. Mogło być gorzej, oczywiście, nie ma powodu do narzekania. Z daleka widzi doskonale. Za to z bliska obraz zaczyna mu się złośliwie rozmazywać. Z tego powodu nosi okulary – w cienkiej drucianej oprawce, które zwykł ściągać, kiedy wybiera się na wyprawy. Nie marzy mu się skończyć ze szkłem w oku na środku pełnej potworów puszczy. Zakłada w ich miejsce gogle chroniące przed wiatrem i pozwalające rozglądać się po otoczeniu. Acz zdarza się, że gdy pogoda dopisuje, to i z nich rezygnuje.

Oczy podkrążone, nos krzywy, a jak z ustami? Ratują całokształt? Bynajmniej. Są nieco za wąskie, blade i chłodne. Zęby z kolei o tyle nietypowe, że kły nieco – acz wciąż zauważalnie – są dłuższe od pozostałych. Osadzone w szczęce mocno, wszak Einar gryźć lubi. To ten typ, który kostki lodu chrupie jak landrynki. Ciężko ocenić, czy to właśnie przez jego ciągłe podgryzanie wszystkiego – od ludzi po kości – żuchwę ma mocną, lekko kwadratową. Powyżej niej kości policzkowe kładą cień na nieznacznie zapadnięte policzki.

Zdecydowanie na twarzy zdążył wydorośleć. Czasem rzuci mu się ostry, szczeciniasty zarost, czasem wygląda nadspodziewanie poważnie, gdy stanie przy oknie i przygląda się granicy miasteczka. Są momenty, kiedy wydaje się straszny bądź przeciwnie – żałosny. Jedno jest pewne, oczy są zwierciadłem duszy. A spojrzenie Einar ma twarde, gości w nim spora dawka silnej woli i wyzwania, jakie zdaje się rzucać każdej, napotkanej osobie. Jakby zachęcał ją do podjęcia walki, do wszczęcia burdy. Jest to wzrok dumnego drapieżnika, jaki nie podda się bez walki. Łagodnieje on tylko, gdy Einar rozmawia z ważnymi dla siebie osobami.

Jego tors i kończyny pocięte są pręgami blizn. Tatuaż, do tej pory pokrywający lewą stronę piersi i lewe ramię, wyblakł, zaczął się ścierać. Miejscami, gdzie Einar stracił skórę w wyniku walki z potworami, rysunek został zdarty i zieją tylko białe dziury. Niepełne, urwane i blaknące linie dawno przestały wyglądać schludnie oraz estetycznie, Einar jednak nie zwraca na to uwagi. Nie spieszno mu odnawiać tatuażu. Raczej pozwala, by zniknął sam z siebie. Podobnie obojętne stały mu się kolczyki. Swego czasu w jednym uchu miał dwa, srebrne kółeczka. Jednak nadspodziewanie szybko potwory zweryfikowały ich przydatność w walce - jedna z bestii odgryzła mu kawałek małżowiny, wyszarpnęła ciało wraz z biżuterią. Wystrzępione ucho nie zostało jeszcze naprawione przez magię wypełniającą powietrze miasteczka, wobec tego Einar zwykł zasłaniać je włosami. Ot, kolejna blizna do kompletu. Chyba zdążył doń nawyknąć, zdarzają się momenty, że zapomina i nie zwraca uwagi na ten defekt swojego ciała. Wszak nie pierwszy i nie ostatni.

Podobnie obojętne jest mu odzienie. Tak długo, jak nie krępuje ruchów i spełnia swoje zadanie, jest dobrze. Z kolei na wyprawy zwykle ubiera się w rzeczy ciepłe, a przy tym w miarę cienkie, aby nie ograniczały za mocno jego motoryki. Wszak wychował się w zimnie, więc nie musi opatulać się tak mocno, jak normalni ludzie. Jego ciało i tak jest chłodne samo w sobie. Wobec tego na warstwę izolującą wiatr oraz mróz narzuca fragmenty lekkiej zbroi. Zrezygnował z czapki na rzecz szalika, którym może zakryć nos i usta. Ma za to kaptur, jakim może zasłonić głowę przed ewentualną śnieżycą. Mocne, wygodne buty, plecak i pas, do którego przytroczone ma sztylety i kilka małych torebeczek, dopełniają całości. Wszystko w barwach możliwie jak najmocniej wtapiających się w otoczenie.

Porusza się dość cicho, lecz w miarę szybko. Chyba, że akurat mu na rękę zwolnić, przypatrzeć się czemuś. Nawykł do wypatrywania niknących na jasnym tle elementów, wszak przez lata to warunkowało jego przeżycie – poszukiwanie bieli futra na bieli śniegu.  Męczące jest takie zajęcie, lecz cóż było zrobić? Życie. A gdy to życie nadmiernie denerwuje, jego ruchy stają się agresywniejsze, nieco bardziej szarpane.  Marszczy wtedy brwi, wzroczy nieprzyjemnie. Zdarza się, że i warknie czy zęby wyszczerzy. Asortyment jego min i grymasów jest dość spory. Wiele jednak osób nie zasłużyło, aby móc wszystkie je zobaczyć. Dozuje owe i wydziela, uśmiech czy śmiech są teraz towarem luksusowym wręcz. Za to wredne miny, grymasy lub chłodne spojrzenia rozdaje na lewo i prawo.
.


Svalbard KvFgYUj
CHARAKTER
Podczas gdy większość ludzi ma małpiego przodka, to już rudzielce pochodzą od kota.
Svalbard O3Zoizd

Znacie ten trudny charakter, jaki czasem mają doprowadzające do szaleństwa dzieciaki z sąsiedztwa? Tkwisz z takim na jednym podwórzu i albo go nienawidzisz, albo uwielbiasz.  Einar zdecydowanie jest właśnie takim drażniącym znajomym z domu po drugiej stronie ulicy. Nie da się być względem niego obojętnym, jakkolwiek by się próbowało. Zawsze znajdzie sposób, aby doprowadzić drugą stronę do szaleństwa lub przeciwnie – zjedna ją sobie i w pewien niewytłumaczalny sposób zaskarbi przyjaźń bądź przynajmniej pozytywne relacje.

Nie znaczy to jednak, że jest blisko z kimkolwiek. Większość osób trzyma na pewien bezpieczny dla siebie dystans, nie łączą go z nimi żadne, zażyłe relacje. Sojusznik jednego dnia, drugiego stanie się wrogiem. Bez ostrzeżenia, bez powodu. Po prostu. Bo takie Einar miał widzimisię. Jest chaotyczny, nieprzewidywalny i zmienny, bardzo szybko się nudzi. Ma niesamowicie denerwujący zwyczaj testowania reakcji innych. Zdarza się, że niektóre rzeczy robi tylko po to, aby przekonać się, jak druga osoba zareaguje. Zdecydowanie najbardziej bawi go, gdy ktoś traci nad sobą panowanie. Ironią jest, że sam reaguje nadmiernie agresywnie w wielu sytuacjach. Jest również hipokrytą i zakłamanym dwulicowcem.  Zbyt długie trzymanie go przy sobie niemal na pewno zaowocuje tym, że odwróci strony i zaatakuje, gdy nikt się tego nie spodziewa. A walczyć uwielbia. Nie na odległość, nie bronią palną czy orężem na długim trzonku. Najlepiej, jak znajduje się blisko przeciwnika, na tyle, że słyszy bicie jego serca. Z tego powodu wybiera ostrza krótkie, poręczne, którymi może zadawać ciosy szybkie i precyzyjne. Czy nie obawia się, że takie zbliżenie zakończy się dla niego boleśnie? Niezbyt. Jest istotą pozbawioną strachu przed śmiercią, przed obrażeniami, bólem... To nie tak, że go nie odczuwa. Czuje, jednak stara się ignorować. Przez lata życia w trudnym klimacie wpajano mu, że ma być twardy, nie okazywać słabości, a śmierć na polu walki to największa chwała dla mężczyzny. Nie wspominając, że przecież i tak się odrodzi. Więc czego tu się obawiać? Śmierć jest niby zaśnięcie, by potem obudzić się z zamglonymi wspomnieniami i żyć dalej.

Jego zdrowy rozsądek jest do tego stopnia okaleczony, że zdając sobie sprawę z ryzyka i niebezpieczeństwa, bardzo często nie potrafi się cofnąć. Podoba mu się to. Balansowanie na granicy życia i śmierci, adrenalina i pobudzenie, jakie ze sobą niesie. Zapomina wtedy o wszystkich problemach, jest szczęśliwy i czuje, że jest prawdziwie wolny. Niestety, nie ma teraz jak uprawiać innych sportów ekstremalnych poza samotnymi wyprawami na pustynię. Co z chęcią czyni, acz niemal zawsze nocą. Upał dnia by go zabił, ba, nawet w mieście jest dlań za gorąco. Jednak zaciska zęby i stara się to przetrwać. Jak niemal wszystko. Mróz, zranienia, potknięcia, błędy. Jest uparty, niesamowicie uparty, i choćby miał się czołgać - będzie parł naprzód. Również duma to jego główna cecha charakteru. Teraz się wyzwolił, nareszcie pozbył kajdan, jest wolny i nie zamierza wracać pod czyjś but. Nawet przed wojną niesamowicie cenił sobie swoją niezależność i nie chciał za nic podporządkować. Praca? Obowiązki? A gdzieżby. Nie będzie słuchał się ludzi ani pracował dla nich. Nie da zrobić z siebie pieska na posyłki. Prędzej zginie niż pochyli przed kimś głowę. Niestety, momentami ma problemy z wyciąganiem wniosków z własnych potknięć. Mawia się, iż tylko szaleniec robi wciąż to samo i oczekuje innych rezultatów...

Bynajmniej, wojna nie nadwątliła jego zdrowia psychicznego. Fizyczne i owszem – znosił ja niesamowicie ciężko, lecz nie przeżył żadnej traumy ani szoku. Ba, wydawało mu się wszystko na swój sposób ciekawe. Podziwiał destrukcję z niemym podziwem. Zawsze je uwielbiał – bezsensowne zniszczenie, rozpad, upadek i anarchię. Było dlań cudownie. Oczywiście, do momentu, w którym był w stanie samodzielnie wstać z łóżka. Potem było już tylko gorzej, ból się nasilał, gorączka trawiła, pojawiły się krwawe wymioty. Jednak on cały czas upierał się, że wszystko z nim w porządku. Że da radę zająć się sam sobą. Był w straszliwym błędzie i gdyby nie pomoc Szwajcarii, teraz pewnie gryzłby piach. Pomimo jednak wszystkich nieprzyjemności, jakie go spotkały, stara się myśleć o nich jak o kolejnej próbie jego wytrzymałości. Możliwości zahartowania się, stania się silniejszym. Jest to ciężkie, biorąc pod uwagę okoliczności, a jego nastawienie do starego świata i ludzi znacznie się pogorszyło. Nie jest w stanie całkowicie wybaczyć „krzywd”, jakie wyrządzono nacjom. Zrobił się ostrożny i jeszcze bardziej zdystansowany, niż do tej pory. Częściej potrafi milczeć, nie odpowiadać na pytania, zaczepiony zwykle robi się agresywny bez powodu. Chyba, że akurat jest w humorze na ignorowanie rozmówcy lub mieszanie go z błotem. Jego nieprzewidywalność nie zmieniła się ani odrobinę. Nigdy nie możesz być pewnym, czy Ci pomoże, czy ugryzie. Dosłownie.

Czy stara się być zbawicielem personifikacji? Nie. Jest pod tym względem egoistą, jedyne, na czym mu zależy, to znalezienie dostatecznej ilości artefaktów i kryształów, by być w stanie stworzyć sobie i Vashowi schronienie. Miejsce, gdzie będą mieć spokój od wszystkich. Rządzenie światem to też nie jego działka, zbyt wiele z tym problemów. Najlepiej się czuje zostawiony sam sobie. Nie rusz i nie dotykaj. Co się zaś ludzi tyczy – są dlań niczym płachta dla byka. Wspomnij przy Einarze, że pragniesz chronić ludzkość, a pewnie Cię zatłucze. Nie powstrzyma się przed niczym. Jest osobą, dla której honor to tylko puste słowo, liczy się jedynie wygrana, niezależnie od ceny czy sposobu. Ciosy poniżej pasa i noże w plecach do jego specjalność. Pozabija ludzi, jeśli tylko jakichś zobaczy.

Nie tylko kwestia ludzkości go drażni. Zbyteczne zbliżanie się, naruszanie przestrzeni osobistej, paplanie bez sensu. Trzeba przyznać, że widać po nim jego pochodzenie. Nie dość, że rudy i nie ma duszy, to jeszcze jego serce zamarzło. Paskudne połączenie, okraszone rozgoryczeniem i nienawiścią. Zdecydowanie jest to człowiek trudny, nieprzyjemny, odtrącający innych. Bardzo ciężko do niego dotrzeć. I nie jest łatwo znaleźć odpowiedni sposób. Przymuszanie go do czegokolwiek - nawet socjalizowania się czy dbania o siebie – jak również wpieranie mu, że jest zgorzkniały i potrzebuje pomocy - to tylko kolejne rzeczy, które teraz wywołują w nim złość. Bardzo często staje okoniem, kiedy tylko ktoś próbuje narzucić mu swoją wolę lub otoczenie nie liczy się z jego zdaniem. Nie tyle ma kompleks prowincji, co po prostu rzadko się odzywa i komentuje – a skoro już to robi, oczekuje od innych, że przynajmniej wezmą jego słowa pod rozwagę. A i nadmierne zainteresowanie jego rudą osobą jest złe. Z nim trzeba inaczej. Nie wchodzić w bezpieczną strefę, jaką sam sobie stworzył dookoła siebie i swoich uczuć. Wciskanie się na siłę z nadmiernym entuzjazmem tylko Einara wkurzy i sprawi, że przekreśli rozmówcę jako potencjalnego znajomego. Do tej pory tylko jednej osobie udało się – a i zgoła przypadkiem – obejść ten lodowy mur, który Einar skrupulatnie budował, powtarzając przez wieki, że nie potrzebuje nikogo i jest silny, poradzi sobie sam.

Wystarczyło po prostu być. Nie pytać, co u Einara, nie zasypywać rudzielca swoimi problemami. Siąść obok i czekać, aż sam przyjdzie. Powie raz czy drugi o swoich problemach, zapyta o poradę. Einar to jednak nadal trochę dzieciak, który lubi wygłupy i beztroskę. Dziecinnie będzie robił na złość i wkurzał, drażnił albo doprowadzał na skraj wytrzymałości. Trafił po prostu w złe tereny. Na lodowej pustyni nie ma miejsca na błędy, zimno nie wybacza żadnego potknięcia. A on bardzo chciał pokazać, że poradzi sobie bez innych, chciał zaimponować, by zwrócono na niego uwagę i pochwalono.

Nikt nie pochwalił. Z resztą, czego Einar oczekiwał? Że ludzie będą go wynosić pod niebiosa, bo potrafi przeżyć we własnym domu? Takie myślenie do niczego nie prowadzi. Nie zmienia to jednak faktu, że musiał szybko dorosnąć i wcale tak do końca mu się to nie udało. Nadal ten brak uwagi za młodu daje o sobie znać. Jeśli rozmówca jest spokojny i nie nachalny, odpowiednio podejdzie do Einara, ten jest w stanie przestać warczeć, być miłym. Czasem coś pomóc albo zrobić coś bezinteresownie. Ciężko jest jednak obcej osobie sprawić, aby się zaśmiał. Tyle dobrego, że pamięta wtedy o kulturze. Zwykle przy ważnych mu osobach stara się nadmiernie nie unosić, nie warczeć na nikogo, nie wplątywać się w bójki. Jest to zgoła ciężkie... Nie umie żyć z ludźmi, bo nigdy nie miał z nimi zbyt wielkiego kontaktu. Przypływali, brali sobie,  co chcieli, po czym odpływali. Ot, tyle. Stąd praktyczny brak umiejętności zachowania się przy innych. Kiedy nie jest chamski lub cyniczny, to znak, że próbuje nawiązać jakąś więź. Ale z tym też ma kłopoty. Nadmiernie milczy, nie klei mu się rozmowa, nie okazuje zainteresowania rozmówcą lub przeciwnie – jest zbyt nachalny i przesadnie ciekawski. Stara się, coraz rzadziej – prawda to. Lecz jeszcze zdarzy się, iż sam wyjdzie do ludzi. Co nie zmienia faktu, że rzekomo dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

Powiada się, że człowiek ma trzy twarze – jedną pokazuje obcym, inną przyjaciołom, a trzecią ukochanemu. Dla „przyjaciół” Einar potrafi być milszy i wykazywać odrobinę troski. Jednak najwięcej jej ma zdecydowanie dla „ukochanego”. Względem Vasha rudzielec jest łagodny, spokojny, cierpliwy i opiekuńczy. Wręcz zupełnie inny człowiek. Będzie go pilnował, pomagał mu, będzie się śmiał z jego wiecznie niezadowolonej miny lub zacznie katować go łaskotkami. Bywa przy nim strasznie dziecinny, nadmiernie ambitny i narwany. Vash często go stopuje i ze względu na Szwajcara Einar stara się kontrolować. Po prawdzie, w większości z zerowym skutkiem, chociaż blondyn często i gęsto przypomina mu o właściwym zachowaniu. Einar obieca, że będzie grzeczny, wyjdzie z pokoju i zacznie na kogoś psioczyć albo się bić. Acz prawdą jest, że jeśli w pomieszczeniu znajduje się Vash, rudy będzie trzymał nerwy na wodzy.  Jest to chyba najlepszy moment, aby z nim porozmawiać i nie obawiać się złej reakcji.

Jednak jakkolwiek wylewny w kwestii twierdzenia, kto jest taki i owaki, ma straszne problemy z opowiedzeniem o sobie i swoich uczuciach. Zwykle wtedy milczy, a jeśli zostanie przyparty do ściany przez bliską mu osobę, zaczyna się plątać w wypowiedzi, miesza mu się wszystko, ucieka wzrokiem i szuka wszelkiego sposobu na zmianę tematu. Czuje się wówczas niesamowicie niekomfortowo. Ma wrażenie, że obnaża swoje słabości, czego stara się unikać. Stąd też naprawdę niewiele osób wie, że Einar cierpi na klaustrofobię. Tuszuje ten fakt i udaje, że w ciasnych pomieszczeniach czuje się doskonale. Ciężko dla niewprawnego oka zauważyć różnicę w jego zachowaniu. Praktycznie nikt nie połączyłby zerkania po suficie, nieco zbyt szybkich ruchów i prób trzymania głowy nisko ze strachem. W prawdziwą panikę wpada dopiero w małych, zamkniętych przestrzeniach, z których nijak nie może się wydostać. Unika ich jak ognia.

Z tego względu w rezydencji czuje się całkiem dobrze. Jest spora, pełno tu przestronnych pomieszczeń, a jego sypialnia jest większa, niż jakakolwiek, którą miał do tej pory. Nie liczy się dla niego fakt, że jest wygodna albo przyjemnie urządzona, najważniejsze, że duża. Luksusy i tak są mu obce. Żył w takim miejscu, że źle czuje się, gdy znajduje się w budynku aż kipiącym od dobrodziejstw. Zbyt miękkie łóżko powoduje u niego ból pleców, wyszukane stroje są niewygodne, przesadnie wielkie uczty to tylko marnowanie jedzenia. Cieszy się także, że w tym świecie nie ma zbyt wiele techniki. Nigdy jej nie rozumiał ani nie potrafił obsługiwać. Dotykowy telefon, aparat? Czarna magia. Piąte przez dziesiąte wiedział, jak uruchomić komputer i włączyć Google. Stąd przyjemnie mu spacerować po rezydencji rodem z XX wieku. Zwykle przy tym unika ludzi, wychodząc wieczorami lub nocą, wobec tego większość pokoi stoi pusta. Szczególnie lubi przesiadywać w sali muzycznej i grać sobie cicho. Lub całkiem głośno, gdy wie, że nikogo nie spotka. Muzyka go uspokaja. Nie na darmo powiada się, iż łagodzi ona obyczaje. Acz głosu do śpiewania to on zdecydowanie nie posiada, ogranicza się więc do grania na skrzypcach lub altówce. Próbuje też uczyć się gry na innych instrumentach, jednak nie poświęca temu tak wiele czasu, skupiony na wyprawach. Co nie zmienia faktu, że jest ciekawską osobą i nawet chętnie dowiaduje się nowych rzeczy. Języków również się uczył, choć teraz są już kompletnie nieprzydatne. Opanował biegle norweski, rosyjski, angielski i niemiecki, zaś całkiem nieźle francuski. Kojarzy kilka słówek z ukraińskiego. Biblioteka to drugie miejsce, gdzie najczęściej można natknąć się na rudzielca, wykorzystującego lingwistyczne zdolności w praktyce. Aczkolwiek ciężko stwierdzić, by przeszkadzanie mu w lekturze było mądrym posunięciem.

Nie tylko muzyka potrafi ukoić nerwy. Również kontakt ze zwierzętami. Einar, choć surowy i wredny dla ludzi, lubi czasem uciec do menażerii, by spędzić trochę czasu z puchatymi czworonogami. Wyczesać sierść albo nakarmić. Stara się dbać o tamte zwierzęta, choć niewiele ich. Zdecydowanie najbardziej lubi te, które są wielkie i mają mnóstwo sierści, bądź takie, które mogą zabić człowieka jednym kłapnięciem szczęk. A jeśli stworzenie ma i dużo futra, i długie kły? Idealne. Tak, jak niedźwiedzie polarne. Sam miał kiedyś jednego – Asgera – który nie zdołał przeżyć wojny. Są momenty, kiedy rudzielec tęskni za tą sporą, ciekawską kupą futra. Najpewniej, jeśli uda mu się odnaleźć gdzieś innych czworonogów, podejmie próbę bezpiecznego doprowadzenia ich do miasta, a potem umieszczenia w menażerii. Nie potrafi się ich bać. Nawet, jeśli zwierzę będzie dzikie, będzie okazywać agresję lub próbować go zabić, on i tak podejdzie, pogłaska,  a potem pobiegnie zapytać Szwajcara, czy może futrzaka zatrzymać. Spróbuj jednak skomentować jego zamiłowanie do zwierzaków, a źle się to dla Ciebie skończy.

Kolejnym pomieszczeniem, w którym często przebywa, jest łaźnia. Lubi brać długie, chłodne kąpiele, a i nagość nie jest mu straszna. Nie krępuje się swojego ciała, jednak zdrowotną saunę omija szerokim łukiem. Nie dla niego takie gorące klimaty. Po kąpieli woli uciec do kuchni, gdzie głowi się nad dobraniem odpowiednich przypraw do mięsa potwora. To nie tak, że jest jakimś delikatesikiem i wszystko musi być perfekcyjnie doprawione. Zje praktycznie wszystko, co jest jadalne – niedoprawione, niesmaczne, mdłe lub przewalone dodatkami, żylaste, galaretowate bądź twarde. Jedzenie to jedzenie, a owo trzeba doceniać i cieszyć się, że jest. Nie wybrzydza, bo doskonale wie, jak cenne jest pożywienie. Nie zmienia to faktu, że skoro może, to czemu ma sobie nie pozwolić na odrobinę dobrej kuchni? To chyba jedyny luksus, którego sobie nie odmawia – dobre jedzenie. Uczył się gotować na własnych błędach, gdy tylko odkrył, że istnieje coś takiego, jak przyprawy i można z mięsem zrobić coś ponad wrzucenie go nad ognisko. Za to jak uwielbia kawałek pieczystego, to niezbyt często sięga po warzywa. Na jego lodowej pustyni o takie rzeczy ciężko, tak samo, jak o owoce. Z tego względu jego dieta składała się prawie całkiem z tego, co upolował oraz przetworzył - mięsa, ryb i tranu, momentami też jaj, o ile znalazł jakieś gniazdo. Jednakże, jak czasem zdarzyło się, że na jego talerz trafiły jakieś korzonki, tak praktycznie nie jadł owoców do spotkania Szwajcara. Słodkie smaki raczej nie należą do jego ulubionych, acz czasem skusi się na gorzką czekoladę – kolejny nawyk po wspólnym mieszkaniu z Vashem. A już zupełnie uwielbia kawę i pije ją nader często – mocną, gorzką, czarną.

Zdarzy mu się chomikować i chować po kątach bandaże oraz opatrunki. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą. Zawsze woli mieć pod ręką kilka, niż potem biegać po całej rezydencji, by dostać się do apteczki. A rany opatrywać umie. Na jego wyspach nie było pogotowia, musiał nauczyć się radzić sobie samemu – czy to zszyć rozcięcie, czy unieruchomić złamanie. Są momenty, kiedy i drugą osobę opatrzy. Jednak zapomina najczęściej, że ranny odczuwa ból i potrafi manipulować w ranie na przysłowiowego żywca. Tak samo nie potrafi przejąć się cierpieniem psychicznym. Jest osobą empatyczną i nie ma problemu z wczuciem się w sytuację bliźniego. Jednak próżno szukać u niego miłosierdzia czy współczucia. Najczęściej machnie ręką albo wykorzysta kiepską sytuację drugiej osoby.

Kiedy przebywa sam, Einar nie jest taką złą osobą, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Dumny, uparty, wredny... Ale bliskiemu pomoże.
.


Svalbard KvFgYUj
INFORMACJE DODATKOWE
Ogół ludzi zdradza nienasyconą ciekawość wszystkiego, z wyjątkiem tego, co warte jest poznania.
Svalbard O3Zoizd

~ Jest oburęczny
~ Dzień polarny i lata wypatrywania białego niedźwiedzia na białym śniegu w oślepiającym słońcu popsuły jego wzrok. Kryształ jeszcze nie zdołał go naprawić. O ile w ogóle jest w stanie
~ Potrafi ignorować i olewać wiele rzeczy, a jego zemsta i mściwość trwa dotąd, aż mu się nie znudzi. Wyjątkiem jest tu ludzkość
~ Nie trawi kradzieży. Łatwiej u niego wyłgać się z morderstwa niż zwinięcia jakiegoś drobiazgu
~ Ma spore problemy z przepraszaniem. Zazwyczaj tego nie robi, przeczekuje problem lub rzuca "przepraszam" na odczepne, byle jak. Vash go zwykle przymusza, by przy tym powiedział, za co dokładnie przeprasza, co pozwala zweryfikować jego szczerość i świadomość popełnionego błędu
~ Poza gorzką czekoladą ma jeszcze pewną niewielką słabość do nugatu i orzechów w miodzie
~ Uwielbia alkohol, a głowę do picia ma mocną
~ Brakuje mu ryb, ale szkoda mu też energii na tworzenie ich
~ Lubi polować, choć teraz w większości na potwory, a nie zwierzęta
~ Uważa za przyjemne ćwiartowanie zwłok
~ Ciekawi go budowa potworów i chętnie je kroi, by pooglądać, co mają w środku
~ Pomimo bliskiego pokrewieństwa z Norwegiem, Einar praktycznie nie zna się na magii. Interesuje go jednak
Powrót do góry Go down
 
Svalbard
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pangea :: Dla użytkowników :: Rejestr mieszkańców-
Skocz do: